Jeśli sobotniego popołudnia w kwietniu 2020 r. w Łodzi ktoś widział panią doktor prowadzoną „na smyczy” przez sześciolatkę, rozczulił się pewnie, choć nie znał tła tej historii. Otóż pani doktor Barbara Grabda jest mamą 6-letniej Leny z celiakią. Pracuje w szpitalu specjalistycznym koło Łodzi. Po krótkiej przerwie wróciła do pracy i na jakiś czas rozdzieliła się z córeczką, by chronić ją przed ewentualnym zakażeniem koronawirusem. Lena od paru dni mieszka w innym domu, ze swoim tatą i wspólnie szykują bezglutenowe posiłki. Z mamą rozmawia codziennie przez telefon i bardzo, bardzo za nią tęskni. Właśnie w tamtą sobotę obie nie wytrzymały rozłąki i spotkały się w parku na spacerze, trzymając się na odległość dwumetrowej „smyczy”. To jest tło 😍 Ale finał jeszcze bardziej Cię zaskoczy…
Tę wzruszającą historię mamy i dziecka z celiakią opowiadam w ramach moich akcji związanych z epidemią koronawirusa, by budować empatię, solidarność i dobre emocje wokół nowej sytuacji. A jeśli i Ty jesteś mamą/tatą dziecka z celiakią i jednocześnie pracujesz w służbie zdrowia, napisz w komentarzu, jak sobie radzisz i co robisz, by chronić bliskich oraz siebie.
Gdy w marcu wybuchła w Polsce epidemia koronawirusa, Barbara Grabda, lekarz internista spod Łodzi nie miała wyjścia: zamknięto przedszkole, więc jako samotna mama została z 7-letnią Leną w domu, na tzw. „opiece”.
Choć mamie i córce czas mijał jak w bajce, po miesiącu pani doktor wiedziała, że musi wrócić do szpitala, do swojego zespołu w oddziale internistycznym.
Pani doktor skrupulatnie przygotowała się do powrotu do pracy. Z własnych pieniędzy kupiła profesjonalne maseczki ochronne, przyłbicę, rękawiczki i płyny dezynfekcyjne. Wiedziała, że w szpitalu, od połowy kwietnia do połowy maja, czeka ją sporo dyżurów, zaplanowanych dużo wcześniej w grafiku. Z byłym mężem i jego obecną żoną, z którymi żyje w przyjaźni, omówiła przeprowadzkę Leny na ten czas (obie rodziny mieszkają blisko siebie). W bezglutenowym sklepie internetowym zrobiła ogromne zakupy, a karton wstawiła do piwnicy. Tata Leny ma klucze i na bieżąco przychodzi po brakujące produkty, unikając kontaktu z Basią. Po co te wszystkie środki ostrożności?
Jak wytłumaczyć sześciolatce, że na miesiąc musi wyprowadzić się ze swojego domu, że musi rozdzielić się z mamą? Basia dużo rozmawiała z Leną, z wyprzedzeniem przygotowywała ją na taki scenariusz. Dla dziewczynki brzmiało to więc jak przygoda: przeprowadzka do taty i cioci i do ich psa.
Mimo początkowego zapału dziewczynka z każdym dniem coraz trudniej znosiła rozłąkę z mamą. Oczywiście rozmawiały przez telefon na wideoczacie, co jednak pogłębiało smutek dziewczynki. Widząc mamę na ekranie telefonu nie mogła pogodzić się z tym, że nie może być blisko niej. Dlatego Basia częściej pisała sms-y, zamiast dzwonić – i to pomogło sześciolatce przygłuszyć tęsknotę.
Nie wiadomo, czy Lena wróci jeszcze do przedszkola w tym roku szkolnym. Dziewczynka we wrześniu ma iść do pierwszej klasy i już nie może się doczekać nowego etapu w swoim życiu.
Cztery lata temu (2016 r.) u Leny pojawiły się biegunki, bóle brzucha i wysypki na skórze. Mama od razu miała podejrzenia, że to celiakia, tym bardziej, że niedawno chorobę trzewną zdiagnozowano u jej cioci. Badania nie zostawiły złudzeń – Lena ma celiakię. Dziewczynka szybko zaakceptowała nowe smaki, a mama i babcia stopniowo uczyły się pracować na bezglutenowych produktach.
Z pomocą przychodzi też ciocia Basi, która zawsze szykuje podwójną porcję bezglutenowych pierogów, naleśników czy ciasteczek. Koronawirus nie wprowadził więc żadnych utrudnień w diecie bezglutenowej – wszyscy radzą sobie doskonale w nowej sytuacji. Nie było nawet kłopotu z przygotowaniem bezglutenowego tortu imieninowego dla Leny (na zdjęciu poniżej). I choć dziewczynka świętowała w bardzo wąskim gronie, nie zabrakło jej uśmiechu i powodów do radości.
By osłodzić Lenie czas rozłąki, Bezglutenowa Mama wspólnie z firmą Balviten wysłała do Łodzi paczkę z pysznościami. Znalazły się tam ciasteczka, paluszki, czekoladowe kuleczki śniadaniowe, świeże pieczywo bezglutenowe, spody do bezglutenowej pizzy, makarony. Wysłaliśmy dziewczynce również mączne mieszanki bezglutenowe, bo Lena eksperymentuje z domowymi wypiekami. Pomysł z paczką zbiegł się z datą imienin Leny. Oczywiście nikt o niczym nie wiedział, nieco wtajemniczona była tylko pani doktor, która podała mi adres wysyłki.
Glutenożerca by nie uwierzył, ale bezglutenowe mamy dadzą mi wiarę: otóż Lenie najwięcej radości sprawiły bezglutenowe obwarzanki z makiem! Balviten ma je w ofercie jako jedyna firma bezglutenowa. Mają długi termin ważności, odpieka się je przed jedzeniem (5 minut w 180 stopniach C).
Barbara Grabda lubi swoją pracę, zespół i pacjentów. Gdy po miesiącu przerwy wróciła do szpitala, nie było już paniki i nerwowości wśród personelu. Nikt już nie rozmawiał o wirusie, maseczkach i o zagrożeniu, jakby ono w ogóle nie istniało. Wiele się jednak zmieniło w relacjach międzyludzkich.
Miłym akcentem na całodobowych dyżurach są ciepłe obiady dla lekarzy, dostarczane przez jedną z firm cateringowych na zlecenie Izby Lekarskiej.
Basia, podobnie jak wiele pielęgniarek i lekarzy, obawia się jednego: ochrona zdrowia, skupiona na koronawirusie, przestaje należycie dbać o pacjentów z innymi schorzeniami. Co gorsza, przestaje w pacjencie widzieć człowieka …
Przykra była historia 75-letniej pani z uporczywym, suchym kaszlem, którą pogotowie zawiozło prosto z domu do szpitala jednoimiennego. Kobieta miała na sobie koszulkę i rajstopy – w takim ubraniu spędziła 3 dni w izolatce, bez telefonu komórkowego i możliwości kontaktu z rodziną, praktycznie bez kontaktu z ludźmi. Gdy wykluczono u niej Covid-19, późnym wieczorem trafiła na oddział pulmonologiczny zwykłego szpitala. Nadal tylko w rajstopach i koszulce, bez podstawowych przyborów higienicznych i bielizny. Nie znała numeru telefonu do rodziny. Jej bliskich nikt nawet nie powiadomił o zmianie szpitala.
Czy lekarze są odporniejsi na lęki i panikę związaną z koronawirusem? Niekoniecznie. Basia przez pierwsze dwa tygodnie kwarantanny nie czuła się najlepiej. W ciągu dnia spędzała cudowny czas z Leną, ale wieczorami snuła w myślach różne scenariusze. Doskwierał jej brak kontaktu z ludźmi, pustka na ulicach, kolejki przed marketami i atmosfera zagrożenia, podsycana przez media społecznościowe.
Choć jest lekarką i ma stały dostęp do merytorycznych artykułów, w kwestii epidemii Basia wie tyle, co każdy z nas. Zresztą – dla zachowania równowagi duchowej przestała śledzić bieżące komunikaty w telewizji. Czyta tylko to, co jest jej potrzebne do pracy w szpitalu. A jakie ma plany na kolejne tygodnie?
Gdy już powstał reportaż o Basi i Lenie i gdy został zatwierdzony do publikacji, sytuacja zmieniła się o 180 stopni…. Nieoczekiwanie dla wszystkich mama i córka znów zamieszkały razem, z dnia na dzień…
W tegoroczne ferie poznałyśmy w pensjonacie bezglutenowym Moje Tatry. Pani doktor przyjechała tam z Leną, by odpocząć, spędzić czas w gronie bezglutenowych rodziców i dzieci i podszkolić się w bezglutenowym gotowaniu.
Na zdjęciu: po lewej stronie Lena, prezentuje z koleżanką pierniczki upieczone podczas bezglutenowych warsztatów kulinarnych
KOMENTARZE