Lubię mięsne pasztety, ale na równi z nimi stawiam te wegetariańskie lub wegańskie. Pełne warzyw, aromatycznych przypraw i zdrowych składników. Gdy więc w książce kucharskiej Weroniki Madejskiej natknęłam się na pasztet ze śliwką, od razu wiedziałam, że go upiekę. Wczoraj nadszedł ten dzień, bo przywiozłam dojrzałe śliwki od taty z działki. Potem nie bez emocji czekałam, aż pasztet ostygnie. Potem była uczta, na którą skusił się nawet glutenowy Daniel. A dzieci? Hmm…
Kaszę i soczewicę przebrałam z glutenowych ziaren i opłukałam na sitku pod bieżącą wodą. W garnku doprowadziłam do wrzenia 750 ml wody, dodałam przyprawy: liście laurowe, goździki i ziele angielskie oraz wsypałam ziarna. Gotowałam 10 minut pod przykryciem – do miękkości.
Grzyby namoczyłam na 10 minut we wrzątku, następnie odsączyłam. Obie cebule posiekałam i poddusiłam na oleju.
Do dużej miski przełożyłam ugotowane ziarna, wyjęłam liście laurowe i ziele. Dodałam grzyby, cebule i olej, 100 g śliwek oraz pozostałe przyprawy. Mocnym malakserem zmiksowałam wszystko na jednolitą masę. Spróbowałam i doprawiłam solą oraz świeżo zmielonym pieprzem.
Piekarnik nastawiłam na 180 stopni C. Dużą foremkę keksowa wyłożyłam papierem do pieczenia i na dno wyłożyłam połowę masy. Nie miałam pod ręką śliwek, więc wykorzystałam suszone morele: ułożyłam je ciasno wzdłuż formy i przykryłam pozostałą masą. Wygładziłam i ozdobiłam wierzch orzechami nerkowca. Formę wstawiłam do piekarnika na godzinę. Po upieczeniu nie wyjmowałam pasztetu z formy, lecz zostawiłam go do ostygnięcia. Następnie wstawiłam na dwie godziny do lodówki.
I wtedy była uczta. Ukroiłam domowy bezglutenowy chleb na zakwasie (PRZEPIS TUTAJ) i posmarowałam pachnące kromki masłem. Ukroiłam grube plastry pasztetu, uszykowałam porcję surowych warzyw. Oboje z Danielem ze smakiem zjedliśmy kilka plastrów. Dzieci oceniły potrawę na wygląd i odmówiły kolacji ;). Cóż, nie można się zniechęcać… Przynajmniej będą w dorosłości pamiętać, że mama robiła coś z niczego ;) To nic, że zjadała to sama z tatą….
A tak serio: bezglutenowy wegański pasztet ze śliwką jest przepyszny! Weronika stworzyła naprawdę aromatyczny przepis, pełen smaków i kolorów. Najbardziej wyczuwalna jest nuta grzybowa, w oddali pobrzmiewa także nutka goździków. Konsystencja dania jest zwarta, ale delikatna. Pasztet sprawdzi się więcjako samodzielne danie, ale także jako smarowidło do chleba dla bezglutenowego wegana. Weronika Madejska poleca, by kosztować tego pasztetu w połączeniu z ostrym chrzanem. Spróbuję, gdy kupię chrzan, a na razie kroję plastry pasztetu na kosteczki i zanurzam w świeżo wytłoczonym oleju lnianym. Pycha!
Jeśli jesteście ciekawi innych pasztetów warzywnych, zerknijcie tutaj: